ARTYSTOKRACJA



Wywiad z magazynem „Artystokracja”

John Craft: Przyznam, że grafiki Toma Hexa jawią mi się jako mocno niepokojące. A to oznacza, że mogą być arcydziełami.

Blessy Hex: Jakie tam arcydzieła. Hex od lat ciągle coś bazgroli w swoim zeszycie. Robi to od niechcenia.

John Craft: Nie mów tak! Salvador Dali czy Picasso też bazgrolili na czym się dało i obecnie te serwetki kosztują fortunę.

Blessy Hex: Oby!

John Craft: Jako żona wiesz o Hexie wszystko, bo przed żoną nic się nie ukryje, chyba że kochanka, bo o niej żona dowiaduje się zawsze ostatnia. Chodzi mi o proces twórczy. W jaki sposób Hex stworzył swoje dzieła? Pytam, bo dotarły do mnie bardzo dziwne informacje.

Blessy Hex: Naprawdę chcesz wiedzieć? Dobrze, powiem ci. To co Hex wyprawiał podczas tworzenia grafik czy książek, jest potworne! Przede wszystkim wsiąkał w te swoje wizje i w ogóle nie kontaktował się ze światem zewnętrznym. Ja do niego mówiłam, a on nie reagował! Możesz to sobie wyobrazić? Mówisz coś przez godzinę, a potem okazuje się, że żadne słowo nie wpadło do jego ucha! Masakra, horror, szok i niedowierzanie!

John Craft: Faktycznie potworne…

Blessy Hex: Potem się trochę poprawił, to znaczy po kilku awanturach, i wydawało mi się, że zaczął słuchać. Patrzył na mnie, kiwał głową, chrząkał znacząco, że niby rozumie co się do niego mówi, przyznawał rację, no i właśnie przez to przyznawanie racji w końcu wpadł, bo zauważyłam, że zgadza się ze wszystkim, co mówię, a to było już bardzo podejrzane! Testowo zaczęłam mu proponować różne rzeczy, na przykład żeby dał mi wszystkie pieniądze, żeby przepisał majątek, a potem poszłam na całość i mówiłam, że zamieszkamy u mojej mamusi, że dam mu do przymierzenia moje sukienki, że umówiłam go do terapeuty na sesję małżeńską, a on się na to wszystko zgadzał bez mrugnięcia okiem! Wtedy zrozumiałam, że on mnie nadal w ogóle nie słucha, tylko cały czas przebywa w innym, równoległym świecie!

John Craft: Skoro tak ci źle, to dlaczego z nim jesteś?

Blessy Hex: Bo łączą nas miłość, grupowy seks w grupie dwóch osób, duże pieniądze i odjazdowa magiczna zabawa.

John Craft: He, he. No to nie marudź. Z tego co wiem, tak właśnie wygląda życie z artystą, o ile nie gorzej. Mam na myśli nałogi, używki, odjazdy, balangi, fobie, manie, depresje i wpadanie w szał.

Blessy Hex: On się wtedy zachowuje jak zombie. Łazi po domu bezwolnie zderzając się z meblami i warczy jak czegoś się od niego chce, nie rozumie prostych kwestii, no po prostu załamka!

John Craft: Współczuję ci, chociaż uważam, że nic nowego się tutaj nie dzieje, to znaczy w świecie artystów, ale w sumie nie o to pytałem. Chodzi o proces twórczy. Skąd Hex bierze pomysły?

Blessy Hex: A, o to chodzi? Z niczego. Pomysły przychodzą do niego z Pierwotnej i Ostatecznej Pustki umysłu, czyli z Niczego.

John Craft: Więc jednak! Uprawianie sztuki ma charakter rytualnej ekstazy religijnej, jak to ktoś ładnie ujął.

Blessy Hex: Hex robił to tak, że najpierw oczyszczał siebie i otoczenie używając do tego celu tradycyjnych zabiegów: kąpieli, kadzideł, świec, dzwonków, symboli i tak dalej, a potem wchodził w mistyczny trans jednoczący go z boską sfera istnienia i czekał. Czasem coś przychodziło, czasem nie. Co przychodziło - widać wyraźnie w pracach Hexa. Na ogół były to przyjazne i wesołe duszki natury, chochliki, skrzaty, pomniejsze bóstwa, a czasem upiory, utopce, strzygi, które jednak przy Hexie jakoś dziwnie łagodniały.

John Craft: Mówisz poważnie?

Blessy Hex: Oczywiście. A myślisz, że w jaki sposób powstawały dotąd bajki, baśnie i opowieści science-fiction opisujące rzeczy, których na co dzień nie spotykamy? W oczywisty sposób ludzie musieli się kontaktować z innymi jaźniami, wyższymi, niższymi i równoległymi. Mówiąc inaczej, wszystko co wymyślamy, w jakiś sposób istnieje naprawdę. I można to sprowadzić do naszego świata, hi, hi, hi.

John Craft: A Hex co sprowadził? Coś takiego jak Lovecraft?

Blessy Hex: Przecież widziałeś. Nie są to stwory jak u Gigera ani nawet Lovecrafta, tylko bardziej wesołe, ale i tak mogą przerażać.

John Craft: No właśnie. Przerażać! Jaki jest odbiór prac Hexa? Ponoć były duże kontrowersje. Kilka starszych osób zasłabło.

Blessy Hex: Opinie oczywiście są jak spektrum rozszczepionego światła. Były oferty kupna, propozycje współpracy, ale najciekawszą ofertę złożyli nam bracia chrześcijanie: darmowy karnet na terapię psychologii pastoralnej, czy coś takiego, plus zestaw modlitw wstawienniczych w intencji zdrowia psychicznego i nawrócenia u św. Brygidy, Łucji i Łukasza, czyli patronów artystów, a na koniec pakiet egzorcyzmów. Mieliśmy mieć też zapewnione posiłki i nocleg. Najwyraźniej ktoś od nich lubił Hexa.

John Craft: Warto docenić taką życzliwą troskę. Nie wszyscy mają szczęście do sąsiadów.

Blessy Hex: Kiedyś, dawno temu, na wystawę przyszedł Robert Anton Wilson, może dlatego, że Hex stawiał darmowe poczęstunki suto okraszone winem. Potem zresztą obaj poszli na sushi i Robert tak się przeżarł, że trafił na izbę przyjęć…

John Craft: Nie słyszałem o tym epizodzie[1]…

Blessy Hex: Nie ma się czym chwalić, prawda? Natomiast wspomniany już wcześniej Hans Giger powiedział, że „prace Hexa są bezsensownie optymistyczne”.

John Craft: W jego ustach brzmi to zastanawiająco.

Blessy Hex: Hex często urządzał wernisaże w formie performansów. Kiedyś na przykład było to potężne ognisko, w którym zachęcani przez niego ludzie palili kopie prac wrzucając je do płomieni, a że kartki były nasączone odpowiednimi substancjami, dzieła lekko wybuchały sypiąc obficie różnokolorowymi iskrami. Kiedy indziej grafiki zostały odwzorowane w białej i kawowej czekoladzie, a potem zjedzone przez publikę. Podobnie dzieje się z mandalami usypywanymi przez mnichów z kolorowego piasku, kiedy zostają zniszczone i na koniec wrzuca się je do rzeki, by woda poniosła błogosławieństwa w świat.

John Craft: Był też jakiś epizod z pomarańczami?

Blessy Hex: Owszem. W ogromnym stosie owoców zostały ukryte prace Hexa i trzeba je było odgrzebywać zjadając wcześniej pomarańcze, winogrona i jabłka, Wśród publiki przechadzały się półnagie hostessy ustylizowane na wróżki. Pomagały obierać owoce ze skórki, miały też naczynia z wodą do obmycia rąk i ręczniki. Było bardzo soczyście. Kiedy indziej Hex rozdał każdemu (kto chciał) po jednym egzemplarzu swoich prac, a były one połączone kablem światłowodowym, który przewodził słaby prąd elektryczny i błyskał światłami. No i Hex zaczął przekazywać w ten sposób ludziom światło i energię, a oni połączeni w jedną sieć czuli w kościach mrowienie prądu i widzieli kolorowe światła bijące z przewodów i ramek, więc wrażenie było piorunujące. Podobną scenę możemy ujrzeć w końcowej części Poszukiwaczy zaginionej Arki, kiedy boski prąd z Arki przepływa przez grupę ludzi.

John Craft: Gdzie Hex się tego wszystkiego nauczył? Był w jakiejś szkole?

Blessy Hex: To samouk. Jego twórczość zawsze była związana z medytacją, świadomym śnieniem, odosobnieniami w ciemnym lesie i spontanicznym wchodzeniem w twórczy trans.

John Craft: Wspomniałaś o ciemnym lesie. Charakterystyczne i zastanawiające jest to, że wszystkie prace są czarno-białe. O co chodzi? Czyżby Hex nie rozróżniał kolorów?

Blessy Hex: Według mnie ma to związek z jego psychozą maniakalno-depresyjną, na którą cierpią wszyscy twórcy. Kiedy coś stwarzają, wtedy jest to stan maniakalny, następuje zawężenie uwagi do jakiegoś odległego wycinka rzeczywistości i ta koncentracja budzi olbrzymie energie, które wyładowują się w procesie stwarzania i w samym dziele sztuki. Potem następuje stan zadowolenia. Artysta wraca do rzeczywistości, rozmawia z żoną i innymi ludźmi jak człowiek, można się z nim porozumieć. Wtedy też jest okazja przedłożyć mu swoje plany, prośby, rachunki i projekty, a nawet listę zakupów, bo będąc w dobrym humorze, zgodzi się łaskawie na wszystko. Potem następuje trzecia faza. Zadowolenie mija, artysta osuwa się w przykry stan spadku energii, nudy, bezsensu i degrengolady. Nie można się z nim porozumieć, nie warto o nic prosić. W takim stanie często sięga po stymulanty, ale prawda jest taka, że tylko powrót do fazy maniakalnej może go ponownie ożywić i uratować.

John Craft: Widzę, że dobrze wiesz, o czym mówisz.

Blessy Hex: Żebyś wiedział!

John Craft: A dlaczego prace Hexa są takie płaskie? W ogóle w nie ma w nich perspektywy.

Blessy Hex: Być może dlatego, że on sam jest płaskim gościem, bez żadnej głębi duchowej, pozbawionym życiowej perspektywy.

John Craft: He, He! Musicie mieć ciekawe życie domowe… To jeszcze mam pytanie o technikę. Kiedy już wreszcie pojawią się oczekiwane pomysły i spłyną z niebios do ręki artysty, to w jaki techniczny sposób artysta utrwala je w materii?

Blessy Hex: Artysta od lat używa pióra z czarnym atramentem zrobionym z minerałów i ziół. Kiedyś było to ptasie pióro, ale od kiedy nakryłam artystę w pokoju z pewną blondynką, w grę wchodzi wyłącznie pióro wieczne na naboje.

John Craft: Nie rozumiem związku blondynki z piórem.

Blessy Hex: To jest ordynarnie proste. Hex twierdził, że pióro ze skrzydła dała mu anielica, która zstąpiła z nieba i rozgościła się w jego pokoju. Jednak nie na długo się rozgościła i nie była już później anielicą ani z wyglądu, ani z charakteru, tak ją urządziłam!

John Craft: Ostra z ciebie babka.

Blessy Hex: Strzeżonego Bogini strzeże.

John Craft: Powiedz, dlaczego Hexowi wychodzą spod (wiecznego oczywiście) pióra właśnie takie rzeczy, jakie wychodzą, a nie inne?

Blessy Hex: Tego nie wie nikt. To nie jest planowane. Nie wiemy, co się pojawi. Moja koleżanka jest nauczycielką-terapeutką malarstwa intuicyjnego i wychodzą jej całkiem inne rzeczy. Ona nie jest w stanie skopiować Gigera czy Whistlera[2], podobnie jak Hex zresztą. Za to nasz inny kolega jest genialnym kopistą. Skopiuje ci idealnie wszystko, Gigera i Whistlera, ale sam z siebie nie jest w stanie wykrzesać nic. No i z czego to może wynikać?

John Craft: Diabli wiedzą. Pan Bóg nierówno rozdzielił talenty.

Blessy Hex: Raczej wygląda mi to na stochastyczną rekombinację genów warunkujących owe talenty.

John Craft: Słyszałem, że Hex zakodował w swoich grafikach jakieś tajemne przekazy. To prawda?

Blessy Hex: Owszem. Kiedy się dobrze przypatrzysz, najlepiej przy pomocy mikroskopu, odkryjesz różne rzeczy. Pamiętasz taki film Blade runner? Deckard, łowca androidów, umieściwszy pod mikroskopem kawałek ludzkiej skóry ujrzał tam logo i dane producenta. W filmie Andromeda znaczy śmierć* (Zob. film Andromeda strain, 1971, remake 2008) naukowcy przeczesywali mikroskopem zakażony materiał komórka po komórce w poszukiwaniu kosmicznego zabójcy nieustannie zwiększając powiększenie, taki ten zabójca był mały. To wszystko natchnęło Hexa do wymyślenia medytacji zwanej MAGIFY, czyli magia powiększania[3]. Została ona potem opisana w opowiadaniu Podróż do wnętrza zapałki[4]. Jeśli zaczniesz powiększać dowolne dzieło Hexa, czy w ogóle jakąkolwiek mapę bitową, dotrzesz do granicy poznania, jaką jest piksel. Dalej nie ma już nic. Zgadzasz się?

John Craft:  No tak. Piksel jest najmniejszą cegiełką budującą mapę bitową.

Blessy Hex: Wiesz, co to jest koincydencja? To taki nieprzypadkowy przypadek, jak mówi Hex. Więc całkowicie (nie)przypadkowo piksel ma cztery boki, co koresponduje z czterema stronami świata i czterema żywiołami, Ogniem, Powietrzem, Wodą i Ziemią, a w centrum piksela znajduje się piąty element, Przestrzeń. To jest mandala, model wszechświata i jednocześnie pałac bóstwa, którym jesteśmy tak naprawdę my sami. Chodzi o to, żeby tam wejść, do tej przestrzeni i powiększać ją posuwając się w głąb.

John Craft: Ale we wnętrzu piksela nic nie ma!

Blessy Hex: Skąd wiesz? A między twoimi myślami co się znajduje?

John Craft: Między myślami? Pewnie jakaś przerwa.

Blessy Hex: Właśnie. I chodzi o to, żeby tam się rozgościć i posuwać się w głąb wędrując tak daleko, jak tylko się da, czyli w nieskończoność, mijając obiekty o rozmiarze długości Plancka, aż do osiągnięcia osobliwości.

John Craft: Chyba dotarliśmy do jakiegoś połączenia sztuki (Art) i Sztuki (Craft).

Blessy Hex: Właśnie dlatego dzieła Hexa to sztuka użytkowa. Patrzysz na nie i widzisz nie tylko zewnętrzną warstwę. Wchodzisz przez nie do wnętrza, jak przez Bramę, po to by poznać siebie i uzyskać magiczną moc. One właśnie do tego służą. Do uzyskania magicznej mocy. Wystarczy się w nie długo wpatrywać.

John Craft: Hex nie jest pierwszym, który usiłuje połączyć sztukę z magią, że wspomnę choćby Austina Osmana Spare’a.

Blessy Hex: Oczywiście. To oznacza, że wszyscy możemy tworzyć sztukę użytkową, czyli używać sztuki do osiągania własnych, osobistych i życiowych celów. Dotyczy to wszelkich mediów: muzyki, książek, poezji, tańca, teatru…

John Craft: Jak tego dokonać? W jaki sposób Hex używał swojej sztuki?

Blessy Hex: Bardzo prosty. Robiłeś kiedyś wróżby z wosku wlewanego do wody przez dziurkę od klucza? Tutaj jest podobnie. Zadajesz pytanie i zaczynasz tworzyć. Podświadomość kieruje twoją ręką jak w pisaniu automatycznym. Po jakimś czasie powstaje odpowiedź nakreślona na kawałku papieru, a ty ją interpretujesz jak wosk lany w Andrzejki. Oczywiście wpierw powinieneś wejść w trans, czyli skupienie uwagi, zawężenie pola percepcji i oczyszczenie umysłu ze zbędnych myśli.

John Craft: Dobrze. To jest jak rozumiem wróżenie. A jeśli chciałbym wpłynąć na swoje życie, coś uzyskać? Słyszałem, że z dzieła sztuki można zrobić amulet albo talizman na przykład.

Blessy Hex: Pewnie. Tutaj procedura jest taka sama. Przed aktem tworzenia wypowiadasz swoje życzenie. Na przykład chcesz, żeby dzieło, które powstanie przyciągało do ciebie pieniądze. Uznajesz (sigilizacja), że ono samo jest realizacją życzenia. Możesz świadomie wpleść w nie różne symbole, kolory, a nawet przedmioty, rośliny, minerały, wszystko co koresponduje z wyznaczonym celem. No i zaczynasz tworzyć dając się ponieść intuicji, impulsom wypływającym spod codziennej warstwy świadomości. Kiedy skończysz, najlepiej umieść dzieło sztuki gdzieś na widoku albo opublikuj. Niech działa, niech przyciąga pieniądze. Efekt powinien się zamanifestować w czasie od jednego dnia do kilku miesięcy.

John Craft: W zasadzie nie wierzę w bajki, ale co mi szkodzi spróbować?

Blessy Hex: Zmalowałeś już coś kiedyś?

John Craft: Całą serię akwarel z motywem zachodu słońca.

Blessy Hex: No to super. Zabierajmy się do dzieła! Najpierw oddaj się marzeniom, a potem maluj!

John Craft: Świetnie! Ale co poradzisz komuś, kto nie jest artystą, tylko odbiorcą sztuki? W jaki sposób może spożytkować sztukę, na przykład grafiki Hexa?

Blessy Hex: Na różne sposoby. Generalnie możesz wziąć dowolny obiekt, dajmy na to dzieło sztuki, i zaprogramować go, czyli nasączyć odpowiednimi instrukcjami działania. Wystarczy do niego mówić. Połączenie z różnymi źródłami mocy poprzez symbole, kolory, kontakt i podobieństwo też pomoże. Najlepiej połączyć obiekt ze wszystkim, czyli z całym Wszechświatem, ale w szczególności z energiami, które korespondują z upragnionym celem. Zależnie od programu dzieło sztuki działa wtedy na zasadzie przyciągania pożądanych rzeczy (talizman) albo odpychania rzeczy niechcianych (amulet). Może też służyć jako brama do innych rzeczywistości, latarnia, czyli coś co stale przypomina o praktyce i prowadzi nas na ścieżce, domek dla ducha albo bóstwa, młynek modlitewny uruchamiany spojrzeniem bądź dotykiem, portal ewokacyjny, czy po prostu sigil ukrywający i uruchamiający życzenia.

John Craft: Uruchamiający?

Blessy Hex: Tak. To proste. Wybierz jedną z prac, która ci się szczególnie podoba albo koresponduje z twoim życzeniem. Postanów, że wpatrywanie się w nią i wejście w lekki trans oznacza, że twoje życzenie w niedługim czasie stanie się rzeczywistością. Następnie wpatruj się, tak jak postanowiłeś. Daj się ponieść wyobraźni, wędruj prowadzony intuicją i spontanicznie pojawiającymi się wizjami. Kiedy trans się wyczerpie, spokojnie wróć do codziennego życia. Zajmij się normalnymi sprawami. Wcześniej skopiuj wybraną grafikę i zrób z niej element do postawienia na szafce albo powieszenia na ścianie. Niech tam sobie będzie i wysyła w świat twoje życzenia.

John Craft: I takie rzeczy robił Tom Hex?

Blessy Hex: Podałam ci uproszczoną wersję. Ale powinna zadziałać. Sukces zależy przede wszystkim od twojego zaangażowania i pracy umysłu: spokojnej, skupionej, bez wątpliwości, bez zbędnych myśli.

John Craft: Czyli wróciliśmy do medytacji, od której zaczynał Hex.

Blessy Hex: Wszystko jest medytacją.

John Craft: Albo kontemplacją. Uprawianie sztuki to kontemplacja.

Blessy Hex: Nie ograniczajmy się! Wszystko jest magią. Sztuka to magia.

John Craft: Sztuka to my.

Blessy Hex: A my to świat. Jesteśmy wszystkim.

John Craft: I gadamy głupoty.

Blessy Hex: No to dawaj te swoje farbki. Nie ma co zasypiać gruszek w popiele!

John Craft: Super! Namaluję gruszki w popiele…



[1] Po latach okazało się niestety, że to był całkiem inny Robert Anton Wilson, chyba z Santa Cruz w Kaliforni, niespokrewniony z prawdziwym R.A.W. Dziwił się, dlaczego tak dobrze go karmimy, ale nic nie mówił, tylko wpieprzał, aż furczało, łajdak jeden.

[2] Zob. film Jaś Fasola: Nadciąga totalny kataklizm (1997).
[3] Zbitka angielskich słów magic (magia) i magnify (powiększać).
[4] Opowiadanie zawarte w albumie Toma Hexa Nawiedzony.